Rozdział 1
ONA JEST MATKĄ
(Alicja Janiak)
To był pierwszy październikowy wieczór. W rogu pokoju świeciła się mała lampka. Na stoliku przy oknie, przez które było widać zasypiające miasto, stał nieduży obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Obok paląca się świeca i mały kwiatuszek we flakoniku. W mieszkaniu panował nastrój skupienia i powagi. To uroczysta chwila rodzinnej modlitwy.
Staś klęczał z rodzicami, pomiędzy mamą i tatą. Tak jak oni trzymał w swoich małych rączkach różaniec. Kiedyś należał do jego babci. Dostała go od swoich rodziców, gdy była taka mała jak on. To było przy okazji Pierwszej Komunii świętej. Potem zawsze nosiła go przy sobie. Gdy po latach została mamą, pomyślała, że podaruje go swemu synkowi, którego bardzo kochała. To był tato Stasia. I tato miał go przez jakiś czas. Dziś tato wręczył mu ten różaniec. Choć różaniec miał już mocno wytarte paciorki od modlitwy, to dla Stasia był bezcenny, bo to był teraz jego różaniec. No i dostał go od taty, z miłości. Teraz on będzie modlił się na nim, jak jego babcia i tato. Czuł, że wraz z różańcem otrzymał jakiś dar i bardzo ważne zadanie. Był szczęśliwy, dumny!
Rodzice rozpoczęli modlitwę różańcową. Półgłosem popłynęły powtarzane słowa: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą…”. Staś modlił się razem z nimi, ale nie szło mu to łatwo, bo w międzyczasie przychodziły mu do głowy różne myśli, pytania.
– Teraz jednak się skupię, a potem zapytam mamę – postanowił i mocniej zacisnął w swojej dłoni różańcowe paciorki.
Po skończonej modlitwie powiedział:
– Mamusiu, trochę trudny ten różaniec. Wyjaśnisz mi, o co w nim chodzi? – i spojrzał na nią swymi dużymi niebiesko-szarymi oczyma.
– Tak, spróbuję, a raczej spróbujemy – powiedziała, uśmiechając się do taty.
– Różaniec to modlitwa… – powiedział tato i spuścił oczy, bo ogarnęło go wzruszenie i łzy zaczęły napływać do oczu. Chłopiec podszedł to niego i wtulił się pomiędzy kolana, żeby być blisko i żeby lepiej zrozumieć. I nagle zobaczył na policzku swego taty łzę.
– Tato, ty płaczesz? – zapytał zaskoczony.
– Nie, ja nie płaczę Stasiu, to wzruszenie na myśl o Matce Bożej…
– Ale dlaczego? To Ona chyba musi być Kimś ważnym dla ciebie?
Tato bez słowa przytaknął ruchem głowy i nad czymś się zamyślił.
Chłopiec wspiął się na jego kolana i szepnął do ucha, tak tylko żeby słyszał on, mama, no i pewnie Matka Boża, ale nikt więcej, bo to jest jakaś tajemnica taty:
– A czy mi powiesz?
– Powiem! – po czym uśmiechnął się, otarł ręką łzę i wziął go na kolana. Zaczął mówić uroczystym tonem:
– To jest moja Matka, jak mama…
– Jak to! Przecież ty masz swoją mamę, nie można ich mieć więcej… – zawołał zdziwiony chłopiec.
Rodzice uśmiechnęli się do siebie. Tato mówił dalej:
– Masz rację, tu na świecie jest tylko jedna mama. Ale jest jeszcze druga, w niebie. Taka duchowa, od serca, taka, która prowadzi przez życie, pomaga poznawać Pana Boga. I pomaga także w trudnych sprawach, chroni, ocala, no… i zawsze jest…
– Jaka? – zapytał Staś otwierając szeroko oczy ze zdumienia.
– Ona kocha, wiesz? – kontynuował tato. – Każdego, więc i mnie, i mamę i Ciebie, i babcię i dziadka. Każdego, rozumiesz?
Chłopiec nic nie odpowiedział, tylko słuchał. Zamknął oczy, jakby chciał lepiej słyszeć i rozumieć. Mama usiadła obok i też zaczęła uważnie słuchać.
– Ona kocha tak, jak żaden człowiek na świecie…
– A dlaczego Ona tak kocha? – zapytał malec coraz bardziej przejęty tymi słowami.
– …bo Ona jest Matką Boga. A Pan Bóg jest samą Miłością. Wielką, wieczną, niezmienną, taką… taką…, która…, która… – tato nie znajdował słów, aby ją opisać.
– …taką, która jest na zawsze z tobą; na zawsze i nigdy nie zostawi, bo ciebie kocha, bo jesteś kimś bardzo ważnym – dopowiedziała mama.
– To ja jestem kimś ważnym dla Boga?… – chłopiec niemal wykrzyknął i chwycił się za serce, za głowę, nogi… – Ważny, cały dla Pana Boga?
Rodzice roześmiali się. Mama pogłaskała go po głowie.
– Ja nie wiedziałem… Skąd o tym można się dowiedzieć? – wciąż Staś się dziwił.
– To może powiedzieć właśnie tylko Maryja, Matka Boża – odrzekła mama.
Chłopiec znieruchomiał z przejęcia, jakby rodzice dopiero teraz odkryli przed nim coś bardzo ważnego, jakąś niezrozumiałą tajemnicę.
– Ale jak? A kiedy Ona takie rzeczy mówi? – zapytał. W głowie kłębiły mu się różne myśli.
– No właśnie na różańcu, gdy się modlimy – wtrącił się tato.
– Ach tak! – chłopiec zawołał bardzo przejęty.
– Bo wtedy gdy modlimy się razem z Nią, to Ona mówi w naszym sercu, w myślach – dokończyła mama.
Staś siedział na kolanach taty, wtulony w niego, zamyślony, pogrążony cały w czymś, co napawało go dziwną radością. O czymś myślał… Po chwili swoje oczy skierował na obraz Matki Bożej Częstochowskiej i długo nań patrzył. Mama i tata również zapatrzyli się w piękną twarz Tej, którą nazywają Czarną Madonną.